wtorek, 2 czerwca 2009

Postępujące zjawisko „prężenia”



Nie wiem czy zgłupiałem do reszty, czy może z przyczyn zupełnie nie wytłumaczalnych nie potrafię osądzić obiektywnie. Nie wiem czy zjawisko „prężenia” dostrzegam naprawdę, czy tylko sobie je wymyśliłem. Ale coś takiego zacząłem zauważać wszędzie. W klubach, knajpach, na na różnego rodzaju meetingach, a nawet na ulicy, czy... w szpitalu! WSZĘDZIE przedstawiciele męskiej płci się „prężą”, chodzą coraz szerzej prezentując swoje wielkie i większe bicepsy. A z rękoma robią to samo, co latające orły ze skrzydłami – rozpościerają je. Pokazują, kto tutaj tak naprawdę (naj)większym orłem jest.

To trochę smutne, że polskie społeczeństwo powoli chamieje do reszty. Bo tak odbieram zjawisko „prężenia”. To, co teraz uchodzi za najważniejszą cechę męską, to to ile zarzuca sobie na klatkę, jak długo będzie pompował, czy też jak okazałego ma bikola. A swoiste czempionaty w „prężeniu” można dostrzec na imprezach klubowych, wtedy wystarczy dwóch „prężniaków”, nieprzypadających sobie do gustu (co z tego, że ma większego bika? I tak mu naje***) i zgrzyt gwarantowany. Ale najgorsze jest to, że to, co dotychczas załatwiało się w ukryciu, powoli pokazuje się na ulicy. A najlepiej przy jak największym gronie.

Stąd w rozmowach męskich przeważają tematy siłowni (przecież każdy na nią chodzi, bo nie chodzić nie wypada), czy nawet treningów krav magii czy innych sztuk ulicznych bijatyk. Bo nie ma nic lepszego, jak pewność, że jest się silnym, że nikt mi nie podskoczy, a jak podskoczy, to zaraz usiądzie. Monotematyczność męskich rozmów (wykluczam wieczny nr jeden jakim są kobiety i seks) obrazuje teraźniejszą hierarchię wartości wśród panów. Teraz najważniejsze być mocnym i twardym, a reszta przyjdzie sama...

Ostatnio – ku mojemu wielkiemu zdziwieniu – ze zjawiskiem „prężenia” zetknąłem się w szpitalu. Pojawiłem się w nim po dwumiesięcznej przerwie, by oddać krew (tylko honorowo!). W kolejce siedziało kilku panów, wszyscy normalni, z pozoru. Ale jeden osobnik zrobił na mnie ogromne wrażenie. Po oddaniu swojego czerwonego, zbawiennego dla innych płynu wyszedł trzymając w zgięciu lewej ręki wacik. Miał uniesiony rękaw od koszulki i bacznie spoglądał na swojego efekciarskiego bika. Był z niego dumny. Dał temu wyraz wymownie spoglądając się na resztę chętnych, ustawionych w kolejce do oddania krwi. Pomyślałem - „prężenie” jest wszędzie!

1 komentarz:

  1. Denny post... A jego tragizm ciężko objąć w całości, więc skomentuję w częściach. "To trochę smutne, że polskie społeczeństwo powoli chamieje do reszty."- chamstwem jest moim zdaniem niestety obmawianie kogoś za jego plecami, jak to ładnie w tym poście uczyniono. "Stąd w rozmowach męskich przeważają tematy siłowni (przecież każdy na nią chodzi, bo nie chodzić nie wypada)"- siłownia jest miejscem, gdzie można rozwijać swoje ciało i ducha sportu. Jest to miejsce treningów takie samo jak każde inne. Ty wrzucasz wszystkich do jednego worka i z zadowoleniem, oraz na pewno nieukrywaną dumą zażegnujesz męczące cię od dzieciństwa kompleksy. W domu pewnie też prężysz się do lustra, ale brakuje ci sił i odwagi, by potrenować najpierw trochę. "Monotematyczność męskich rozmów (wykluczam wieczny nr jeden jakim są kobiety i seks) obrazuje teraźniejszą hierarchię wartości wśród panów."- może dla ciebie nr jeden to rozmowy o seksie jednak pamiętaj nie dla wszystkich mężczyzn. Ja nie lubię piłki nożnej, samochodów i teorii o seksie snutych z kolegami przy piwie. Lubię chodzić na siłownię i nie ukrywam, że dumny jestem z osiągniętych efektów. Mimo to nie uważam, żebym w jakikolwiek sposób mógł uchodzić za chama.

    OdpowiedzUsuń