niedziela, 28 czerwca 2009

Dolegliwość zawodowa


Ten, kto kiedykolwiek zmieniał pracę na taką, na której zależy mu wyjątkowo na pewno zetknął się z dokuczliwym skurczem brzucha. Skurcz ten atakuje zwykle w przeddzień premierowego występu w nowej roli. Często przeciąga się aż do następnego dnia i towarzyszy przez cały czas pierwszego dnia pracy. Czasami także skurcz ten jest tak nieustępliwy, że ani myśli minąć. Atakuje on naszego wewnętrznego zjada, oplata swoimi łapskami i ściska tak, że niedobrze nam się robi.

Ja tak właśnie miałem. Skurcz brzucha dopadł mnie w przeddzień pierwszego występu w roli sprzedawcy. Zaczęło się od tego, że nie pozwolił mi on na moje rytualne codzienne śniadanie. Potem trzymał w zacisku mój brzuchol przez cały dzień pracy, zwykle mocniej naciskając przy bezpośredniej konfrontacji z klientem. Naprawdę, to nie było fajne uczycie. Na szczęście mojego skurczo-rywala szybko się pozbyłem. Owy skurcz już po pierwszym dniu poszedł w diabli, a ja delektuję się nową rolą zawodową, która – oczywiście po pierwszym tygodniu, czyli mając wiedzę porównywalną z niemowlęciem – zaczęła mnie kręcić i serio – podoba mi się!

A najśmieszniejsze w tym całym nowym wyzwaniu zawodowym jest to, że człowiek, do niedawna niepotrafiący porozumieć się z dostawcą pizzy i przy składaniu zamówienia najchętniej oddający słuchawkę pierwszemu, lepszemu kompanowi, zaangażował się teraz w sprzedawanie. Tak teraz ten świat pokićkało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz